Jakże inne jest Stromboli w październiku, od tego, jak je zapamiętałam podczas poprzedniej wizyty. Pierwszy raz byłam na wyspie w kwietniu, w tym wiosennym miesiącu kiedy sezon turystyczny jeszcze się nie rozpoczął a wyspa była senna, pusta, z jednym czynnym barem, może dwoma sklepami, i jedynym czynnym hotelem, Ossidiana. Tym razem było gwarnie, kolorowo, sklepy, bary, wciąż jeszcze dużo turystów i ludzi zatrudnionych do ich obsługi. Wyspa tętniła zyciem
Strombolicchio w paru odsłonach...
Hibiskusy...
Nawet bankomat ma artystyczną oprawę
Piastrelle
I kolejna erupcja... tym razem, oglądana na wysokości 500 m. Zapach siarki i popiół na twarzy tylko spotęgowały wrażenie
Sciara del fuoco
Jeszcze kawa z widokiem na Strombolicchio w barze Ingrid (na cześć Ingrid Bergman, której związek z wyspą opisałam w poście Stromboli, terra di Dio)
Nie łatwo zrobić zdjęcie samej sobie ale po kilku próbach udało się.... :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz