sobota, 20 marca 2010

Dzień na łonie natury

Jestem tutaj już od ponad 40 dni i ciągle z tym samym zachwytem patrzę na wyspę. Nic a nic mi się nie znudziły widoki skał pionowo schodzących do morza,  wzniesień i dolin porośniętych zdziczałą, bujną roślinnością, o wszystkich możliwych odcieniach zieleni... od seledynowego po miętowy.
To miejsce nazywa się Fontanelle.


Jedna mysl mnie dręczy nieustannie, jak dostać się choćby na jedną z plaż które tu widzę
... o, na przykład na tę


A to jest domek, który sobie upatrzyłam. To obok kolumny, takie kwadratowe, to antyczna kamienna pralka. Do środka lało się wodę, jako tarka służyła jedna ze ścianek, ukośnie pochylona.


Tutaj lepiej widać, ze domek ma wszystko co potrzeba, także mały ogródek. Wystarczy wyremontować i zagospodarować otoczenie...:))))



Strajk, chcę tu zostać. Niestety mój przewodnik nie dał się przekonać, że obiad można zjeść na kolację. W Italii posiłki to rzecz święta!

Dowód na to, że tutaj rośnie wszystko we wszelkich możliwych miejscach, nawet na kawałku kamienia... mała opuncja:)))











Ciąg dalszy wycieczki, San Calogero, widać, że dzień się kończy, zupełnie inne światło.




Ostatnie fotki...


Dobranoc wyspo....

2 komentarze: