Udało mi się wreszcie na nią dotrzeć. Zejście na Valle Muria to przyjemny, długi spacer przez zielony wąwóz.
Wygląda jak starannie wykonane przez ogrodnika ale to sama natura... kwiaty które rosną wszędzie
... i siła wiatru zadbały aby zejście dorównywało urodzie samej plaży. I ptaki, świergocące na całe gardło.
Surowe piękno Valle Muria jest kontrastem do zieloności i ptasiego śpiewu. Skały wznoszące się wysoko na dobre kilkaset metrów, ogromne głazy leżące na brunatnym piasku, huk morza rozbryzgującego się o faraglioni ( twory skalne od kilku do nawet ponad stu metrów wystające z morza w pobliżu lądu) i wtórujący mu grzechot drobnych kamyków przetaczanych przez fale przy brzegu.
Tak naprawdę to właśnie po to tu przyszłam:))) Morze jest czyste a woda całkiem ciepła jak na marzec. Tylko kamyki kłują w stopy:))))
Ten głaz był kiedyś wysoko w górze. Osuwiska to największe niebezpieczeństwo na Lipari.
To miejsce należy do mnie!!! Cała wyspa jest tylko moja!!!
Trochę się zmęczyłam panowaniem nad wyspą więc sobie przysiadłam.... na skalistym tronie:)))
Jakie masz fajne kucyki :)
OdpowiedzUsuńPrawda? bardzo je lubie:)) A w niedziele do kompletu hustalam sie na hustawce... w koncu jak sie jest na "gigancie" to mozna, nie?:)))
OdpowiedzUsuń