niedziela, 29 grudnia 2013

Ginostra

Po trzech tygodniach spędzonych na Lipari, przeniosłam sie na Stromboli, do maleńkiej osady Ginostra ... 27 mieszkańców i 3 osoiłki. Najmniejszy port na świecie, od niedawna dopiero promy i wodoloty podpływają do samego nabrzeża, wcześniej tzw. sbarcazione następowało na morzu a lodzie dowoziły ludzi i towar do nabrzeża. Bardzo się cieszyłam, ze to przeszłość :)
Ginostra nie ma ulic, jedynym środkiem lokomocji są osiołki.










Iddu czyli On. Tak w dialekcie Eolianie nazywają wulkan. Miałam domek w ostatnim rzędzie pod kraterem, w nocy słyszałam jego pomruki.


Widok z tarasu



















Czarny na czarnym... czasem dotrzymywał mi towarzystwa




Jeden z dwóch sklepów w osadzie. W żadnym nie było cen, nigdy nie wiedziałam ile zapłacę :)


Krab


Serpente... nie jadowita i podobno przynosi szczęście :) wylegiwała się na murku przy mojej furtce.



Ojciec i syn... lekcja życia i zawodu



Sciara del fuoco, czyli droga ognia. Tędy lawa osuwa się do wody tworząc niezwykły spektakl.




Erupcja wulkanu, jest ich od kilku do kilkunastu na godzinę. Tym razem bez iskier i ognia.




Pomnik ku czci ofiar II Wojny Światowej .... a zarazem murek, na którym siadałam aby podziwiać zachody słońca. Na Ginsitrze była to atrakcja dnia













Często pytano mnie co można robić przez tydzień samotnie na Ginostrze... no jak to co?!
BYĆ SZCZĘŚLIWYM!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz