niedziela, 6 kwietnia 2014

Salina

Odwiedziłam Salinę po raz pierwszy cztery lata temu. Zapamiętałam z tamtej wyprawy tylko port Santa Marina Salina i wspaniały obiad w restauracji Da Alfredo. Byłam z grupą francuskich turystów i zostałam na ten obiad zaproszona przez ich przewodnika.
Tym razem wycieczka była nie zorganizowana. Popłynęłam porannym promem. Chciałam lepiej poznać wyspę, zobaczyć Malfę i Leni, przejazdem choć zobaczyć winnice Vall di Chiesa.
Każda z wysp jest inna, już o tym kiedyś wspominałam, Salinie przypadł przydomek "zielona". Uprawia się tam nie tylko winorośl na aromatyczna i słodka Malvasie ale tez kapary i oliwki. Kształtem salina przypomina siodło. Dwa wysokie wzniesienia, które kiedyś były wulkanami , Fossa delle Felci i Monte dei Porri a między nimi dolina. Wszystko zielone i pachnące! Odurzające zapachy to pierwsza rzecz, która poczułam wysiadając z promu. Gelsomino, glicynie, zagara... wszystko w fazie kwitnienia. Gelsomino to odmiana jaśminu, pnącze o niepozornych kwiatkach ale niezwykle mocnym zapachu, zagara to kwiaty pomarańczy i cytryn, a glicynie... tego nie muszę tłumaczyć bo rosną także u nas :)



Nie mam pojęcia co to jest... wydało mi się ciekawe, zrobiłam zdjęcie ale zapomniałam zapytać







A to już Leni, osada z własnymi władzami czyli tak zwana comune.



A to jeden z "winowajców" zapachowych Saliny, przepiękna glicynia










Stare, rozpadające się domy na Eolich są dla mnie pełne uroku, wyobrażam sobie jak wyglądały kiedyś i jak pięknie by można w nich  mieszkać teraz, gdyby tylko włożyć w to trochę pracy i pieniędzy... chętnie zamieszkałabym jednym z takich domów, może kiedyś się spełni moje marzenie.








Malfa, kolejna comune na Salinie
a te dziwne pakunki to podobno ochrona drzewa po ostrym przycięciu



Będzie Malvasia!












Lingua, rybacka osada i małe słone jeziorko. które kiedyś służyło do wytwarzania soli. Tutaj ma swój bar Alfredo (Da Alfredo), jego granity i pane cunzatu są znane nie tylko na Eoliach ale i szeroko poza nimi. Corocznie jest obecny na Salonie Smaku w Turynie. Tym razem tylko wypiłam kawę w jego barze ale za to w miłym towarzystwie. Jadąc autobusem, poznałam parę sympatycznych starszych Włochów, którzy jak się okazało są smakoszami i uprawiają turystykę kulinarną. Znajomość zakończyła się wspólną kolacja, na której mogłam posmakować prawdziwego aceto balsamico di modena oraz grana padana stravecchio (trzy lata dojrzewania). Nim jednak zjedliśmy wspólną kolację, Alfredo podwiózł nas do portu, ot tak z czystej sympatii... bo tacy są właśnie Włosi.



Dzięki uprzejmości moich nowych znajomych, mam pamiątkę z Saliny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz